Pożegnanie lata i przywitanie się ze społecznością bikestats

Niedziela, 20 września 2015 · Komentarze(14)
Kategoria Niemcy
Uczestnicy
Witam, mam na imię Aga, Dawid (davidbaluch) namówił mnie na prowadzenie bloga, więc jestem. Z przyjemnością podzielę się swoimi wrażeniami z wycieczek i mam nadzieję, że poznam tu wiele fajnych ludzi.
Nastała upragniona sobota. Od kilku dni planowaliśmy z Dawidem kolejną wycieczkę rowerową; pod znakiem zapytania tylko było, czy będzie to znów piękna Meklemburgia czy okolice Szczecina, które także uważam za bardzo ciekawe. Dawid jest zawsze pomysłowy i obmyśla interesujące trasy, nigdy jeszcze żadna trasa mnie nie zanudziła.
Rano w sobotę dość wcześnie wstaliśmy i szykowaliśmy się do wyjazdu, tzn. Dawid siedział a ja latałam po mieszkaniu szykując się. Jak to zwykle z kobietami bywa. Jeszcze pierwszy spacerek wokół domu z psem i jedziemy po nasze rowery do garażu. Postanowiliśmy pojechać samochodem do Löcknitz a stamtąd dopiero rozpocząć wyprawę. Chciałam robić dziś za kierowcę, bo przyznam szczerze, ostatnio rzadko siadam za kółkiem. I oczywiście widzę u siebie małe uwstecznienie jako kierowca, Dawid delikatnie pokazuje moje błędy, ale w końcu szczęśliwie dojechaliśmy. Po drodze na granicy minęliśmy kontrolę, uchodźców nie widać, jest spokojnie.
Z Löckniitz wyruszyliśmy dwoma kółkami w stronę wsi Gorkow. Wieś nietypowa dla niemieckiego landu, wygląda na to, że czas się w niej zatrzymał na XIX lub początkach XX wieku. Stare domostwa o zabudowie ryglowej lub z cegły, na środku zamknięty kościół, w pobliżu drewniana dzwonnica i ani żywego ducha. Skręciliśmy a tam... gospodarstwo w którym z szopy ciekawie wyglądają dwie kózki, wesoło chrumka maciora. Chyba cieszą się na gości, pewnie rzadko ktoś zagląda do tej wsi.
W Gorkow © Agnes
Obok za ogrodzeniem wesoły chlewik z bajorkami i mnóstwo świnek o śmiesznych różowych ryjkach i ogromnych uszyskach. Taka chyba odmiana. Radośnie podbiegały do nas i dawały dyla na widok aparatu Dawida. Prześmiesznie to wyglądało, śmiałam się w głos, wołałam z powrotem prosiaki, które ciągle do nas podchodziły i z powrotem uciekały w stronę wejścia do chlewu. Ktoś spoglądał na nas niespokojnie z okna domu, pewnie właściciel ale nam nie chodziło o szyneczkę, te zwierzaki wyglądały tak pociesznie, że chyba nie tknę więcej wieprzowiny. Można tak było stać i stać i słać całuski w okrągłe ryjki ale czas jechać dalej.
Wyrośnięta świnka Babe © Agnes
Po opuszczeniu chlewika zawitaliśmy do Krugsdorf, naszego ulubionego jeziora, gdzie jeszcze niedawno chlapaliśmy się w czyściutkiej wodzie. Dziś bez kąpielówek i bikini, zatem siadamy pod daszkiem, zachwycamy się ciszą i pałaszujemy bułki popijając pepsi i piwkiem. Najedzeni jedziemy dalej "durch den Wald" i obieramy kierunek Pasewalk. Tam Dawid obmyślił kolejne atrakcje w postaci ciekawych zabytków, wież kiedyś broniących miasta, kilka kościołów. Na mnie duże wrażenie zrobił St. Spirytus Hospital, który obecnie jest domem opieki dla starszych ludzi. Dawida z kolei zachwyciła wieża Kiek in de Mark, ale ciekawą historię tej wieży opisze Dawid, ja mu w paradę nie wchodzę.
Zwiedzamy główny rynek w Pasewalku, tam rundkę wokół robi Dawid a ja go nagrywam. Pasewalk to bardzo ładne miasto, warto zobaczyć centrum, większości pewnie kojarzy się z zakupami i odkrytą pływalnią. Ja dziś poznałam piękne zakątki tego miasta.
Czas trochę goni, więc wyjeżdżamy za rogatki, jedziemy wzdłuż muru obronnego i przypominamy sobie urocze Templin, które zwiedziliśmy wczesną wiosną, jeszcze nie na rowerach.
Rynek w Pasewalku © Agnes
Potem ruszamy dalej. Droga czasami przypomina rajd Paris-Roubaix, kocie łby to prawdziwe wyzwanie. Trzęsą się rowery, trzęsie się łza na rzęsie ;) Dajemy radę, bo obok jest wąska ścieżka. Podziwiamy jeszcze letni krajobraz, aż żal myśleć, że nadchodzi jesień i chłodne dni. Drzewa jeszcze liściaste, kwiatki na polu a dookoła nas pola kukurydzy. Jeszcze kilka miesięcy temu niskie teraz sięgają ponad nasze głowy.
Kocie łby, prawdziwe wyzwanie © Agnes
Dziecko kukurydzy © Agnes
Niesamowicie się zrobiło, gdy wjechaliśmy na farmę wiatrową. Wszędzie górują nad nimi ogromne wiatraki, dumnie sięgają chmur i cichutko szumią. Oboje z Dawidem mamy makabryczne wizje dotyczące ogromnych śmigieł, więc uciekamy ale widoki są piękne.
Ponieważ trasa wycieczki jest nowością dla nas obojga, nie wiemy ile jeszcze mamy do mety. Ale jedziemy utwardzoną drogą przez las, czasem teren jest na wzniesieniu, więc mamy trochę survivalu, żeby nie było monotonnie. Zatrzymujemy się jeszcze na pyszne jabłka z niczyjego drzewa, są soczyste i kruche. Spoglądam z nadzieją na sakwy przy rowerze Dawida ale daję za wygraną, pakuję tam tylko dwa jabłka. A chciałoby się wziąć z kilka kilogramów...
Pyszne jabłka z niemieckiego drzewa © Agnes
Docieramy do celu, Dawidowi brakuje do 46 km kilku metrów a mi tyle samo do 45 km. Robimy więc kilka okrążeń wokół auta aby nabić brakujące metry. Przy okazji napotykamy wystawkę i z ogromu rupieci wybieram sobie piękne niebieskie porcelitowe pudełko na kawę oraz gazetnik.
Czas wracać do domu. Tym razem kieruje Dawid a ja odpoczywam obok zajadając niemieckiego precla kupionego w polskim Lidlu ;) Można i tak... Wycieczka niezwykle udana... Zapraszam na blog davidbaluch, ciekawie napisany ze zdjęciami i filmikiem.
Nasza trasa

Komentarze (14)

Witamy na BS, roweruj razem z nami :)

Tymoteuszka 10:17 piątek, 25 września 2015

Również poznałem Dawida jakiś czas temu i muszę przyznać, że facet ma fajne opisy swoich wycieczek i miło mi będzie poznać każdą osobę którą wprowadzi do naszego kręgu "ludzi pozytywnie zakręconych", tym bardziej jeśli pochodzą z mojego miasteczka Polic...Aga witamy w naszym gronie.

srk23 19:14 wtorek, 22 września 2015

No to i ja się przywitam :) Cześć Aga :)

starszapani 18:01 poniedziałek, 21 września 2015

Witaj :)

michuss 12:55 poniedziałek, 21 września 2015

Witaj. :)

Misiacz 21:31 niedziela, 20 września 2015

Witaj na BS...:))

Nefre 21:09 niedziela, 20 września 2015

My raczej podejrzanie nie wyglądaliśmy, więc nie zatrzymano nas do kontroli

Agnes 20:02 niedziela, 20 września 2015

Nieźle się zaczyna. ;)
A na granicy to legitymują wszystkich czy tylko "podejrzanie" wyglądających?

mors 19:52 niedziela, 20 września 2015

Cudownie,że jesteś

davidbaluch 19:44 niedziela, 20 września 2015

Witam na blogu :)

Trendix 19:16 niedziela, 20 września 2015

witaj na BS !

tomecki 18:44 niedziela, 20 września 2015

Dziękuję, jest mi miło, tym bardziej, że dopiero zaczynam.

Agnes 18:31 niedziela, 20 września 2015

Oczywiście uroczym kobietom się nie odmawia, więc Twoje zaproszenie do bikestatowej znajomości zaakceptowałem z przyjemnością zwłaszcza, że z wpisów Dawida już się znamy. Jak to milo, że Ty, podobnie jak Dawid nie szczędzicie słów w opisach swoich rowerowych wyczynów. Czyta się z porzyjemnością, można też wykorzystywać w planowaniu swoich wycieczek.

jotwu 18:22 niedziela, 20 września 2015

Witam/y ! :-)

Jurek57 17:58 niedziela, 20 września 2015
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa oduma

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]