Wiosna, wiosna ach to ty...
Niedziela, 28 lutego 2016
· Komentarze(5)
Kategoria Police
Prawdopodobnie nadchodzi wiosna... W piękną słoneczną sobotę wybrałam się więc na rower. Rower... po serwisowaniu, śmiga jak pszczółka. Cichutko, jak nowy. Jestem zadowolona. Do tego na głowie, piękny kask rowerowy. Prezent od Dawida ;) Teraz czuję się jak rasowa cyklistka.
Obieram kierunek na Zakłady Chemiczne. Jestem dość ciepło ubrana, w dodatku świeci słońce i jet naprawdę bardzo przyjemnie. Pedałuję sobie raźno i cieszę się z życia. Po drodze mijam liczne krzewy, drzewa, jeszcze bezlistne, jeszcze zimowe, ale już na jednym zauważyłam liczne zielone pąki, a na innych tzw. "bazie kotki". Zachwycam się tym widokiem, bo to już oznaki prawdziwej wiosny! Cieszę się, bo dni coraz dłuższe i będzie coraz cieplej. A co za tym idzie, więcej wycieczek rowerowych!
Dziś ta moja jest samotna, niejednokrotnie chcieliśmy z Dawidem pojeździć razem, bo albo padał deszcz, albo praca stała na przeszkodzie. Pola zaczynają się delikatnie zielenić, bacznie obserwuję przyrodę, czy faktycznie budzi się do życia.
Dojechałam do Pomnika Ofiar Faszyzmu 1939-1945 w Trzeszczynie. Trzeszczyn jest to wieś o rodowodzie średniowiecznym, pierwsze wzmianki o jej powstaniu pochodzą z 1276 r., od końca XIII w. należała ona do klasztoru w Tatyni, natomiast w wieku XIV przeszła w prywatne ręce. Na początku XVII w. wieś doszczętnie zniszczył wielki pożar. W 1938 r. jeszcze przed wybuchem II wojny światowej w Trzeszczynie zaczęto budować obóz dla przymusowych robotników fabryki benzyny Hydrierwerke Pölitz, tam podczas wojny zmarło ok. 13 000 osób z powodu wycieńczenia, ciężkiej pracy i chorób lub po prostu zostało zamordowanych. Dla upamiętnienia tych ofiar w 1967 r. odsłonięto Pomnik Ofiar Faszyzmu na Ziemi Polickiej, którego autorem jest Mieczysław Welter.
Pomnik jest w znacznym stopniu zniszczony przez erozję i wpływ kwasów z pobliskiego kombinatu. Odnowienie byłoby wskazane, lecz autor dzieła zapewne jest już w słusznym wieku, a prawa autorskie jeszcze nie wygasły. Samodzielnie podjęcie decyzji o rewitalizacji jest więc niemożliwe. Postaci są symbolem tragicznych czasów, teraz, nadszarpnięte zębem czasu, prezentują się jeszcze smutniej.
Powoli wracam do domu. Ale na ulicy Tanowskiej, jeszcze mały uskok w las i szybciutko znajduję się na ulicy Wróblewskiego. Na osiedlu, na którym mieszkałam 11 lat. Mam sentyment do tego miejsca. Mijam szkołę podstawową, którą mile wspominam i już Siedlecką pędzę do domu... Zadowolona i pełna endorfin...
A dziś, w niedzielę, znów ta sama trasa. Ale jakże przyjemniej, bo z moim towarzyszem Dawidem. Razem zawsze przyjemnie, nawet jeśli trasa nudna. Bo z Dawidem nudno nie jest. Jedziemy obok Zakładów Chemicznych. Dawid zauważa tablicę upamiętniającą 40 lecie odzyskania ziem, na co reaguje emocjonalnie, tłumacząc, że te ziemie przed wojną nigdy nie były polskie. Więc to nie odzyskanie a zdobycie.
Jadąc dalej, na polu zauważamy żurawie. Pięknie kroczą, dopóki Dawid nie chce im zdjęcia z bliska zrobić. Skrada się po cichu, choć mu podpowiadam, żeby raczej podchodził na czworaka. Nie chce. I rezultat jest taki, że żurawie z wielkim krzykiem odlatują na skraj lasu. Ale jakieś zdjęcie udało się zrobić.


Jedziemy dalej. Znów postój przy pomniku w Trzeszczynie, Dawid strzela fotki a ja częstuję gorącą herbatą z termosu. Jest już po 16.00, robi się chłodniej ale herbata przyjemnie rozgrzewa i chłód nam niestraszny.
Pedałujemy raźno pod mój dom, Dawid pakuje rower do auta i odjeżdża do domu a ja pędzę z rowerem do siebie. Cieszę się, że udało nam się troszkę pojeździć.
Nasz trasa
Obieram kierunek na Zakłady Chemiczne. Jestem dość ciepło ubrana, w dodatku świeci słońce i jet naprawdę bardzo przyjemnie. Pedałuję sobie raźno i cieszę się z życia. Po drodze mijam liczne krzewy, drzewa, jeszcze bezlistne, jeszcze zimowe, ale już na jednym zauważyłam liczne zielone pąki, a na innych tzw. "bazie kotki". Zachwycam się tym widokiem, bo to już oznaki prawdziwej wiosny! Cieszę się, bo dni coraz dłuższe i będzie coraz cieplej. A co za tym idzie, więcej wycieczek rowerowych!

Zielone pączki na drzewach© Agnes
Dojechałam do Pomnika Ofiar Faszyzmu 1939-1945 w Trzeszczynie. Trzeszczyn jest to wieś o rodowodzie średniowiecznym, pierwsze wzmianki o jej powstaniu pochodzą z 1276 r., od końca XIII w. należała ona do klasztoru w Tatyni, natomiast w wieku XIV przeszła w prywatne ręce. Na początku XVII w. wieś doszczętnie zniszczył wielki pożar. W 1938 r. jeszcze przed wybuchem II wojny światowej w Trzeszczynie zaczęto budować obóz dla przymusowych robotników fabryki benzyny Hydrierwerke Pölitz, tam podczas wojny zmarło ok. 13 000 osób z powodu wycieńczenia, ciężkiej pracy i chorób lub po prostu zostało zamordowanych. Dla upamiętnienia tych ofiar w 1967 r. odsłonięto Pomnik Ofiar Faszyzmu na Ziemi Polickiej, którego autorem jest Mieczysław Welter.

Pomnik Ofiar Faszyzmu w Trzeszczynie 1939 1945© Agnes
Powoli wracam do domu. Ale na ulicy Tanowskiej, jeszcze mały uskok w las i szybciutko znajduję się na ulicy Wróblewskiego. Na osiedlu, na którym mieszkałam 11 lat. Mam sentyment do tego miejsca. Mijam szkołę podstawową, którą mile wspominam i już Siedlecką pędzę do domu... Zadowolona i pełna endorfin...
A dziś, w niedzielę, znów ta sama trasa. Ale jakże przyjemniej, bo z moim towarzyszem Dawidem. Razem zawsze przyjemnie, nawet jeśli trasa nudna. Bo z Dawidem nudno nie jest. Jedziemy obok Zakładów Chemicznych. Dawid zauważa tablicę upamiętniającą 40 lecie odzyskania ziem, na co reaguje emocjonalnie, tłumacząc, że te ziemie przed wojną nigdy nie były polskie. Więc to nie odzyskanie a zdobycie.

Przy Zakładach Chemicznych "Grupa Azoty"© Agnes

Gdzieś w polu

Jedziemy dalej. Znów postój przy pomniku w Trzeszczynie, Dawid strzela fotki a ja częstuję gorącą herbatą z termosu. Jest już po 16.00, robi się chłodniej ale herbata przyjemnie rozgrzewa i chłód nam niestraszny.

Gorąca herbatka© Agnes
Nasz trasa