Rowerowa niedziela
Niedziela, 3 kwietnia 2016
· Komentarze(7)
Kategoria Szczecin
W niedzielę po południu postanowiliśmy pojeździć trochę z Dawidem. Z początku trasa miała być dłuższa i zahaczyć nawet o Skarbimierzyce, ale plan się ten jednak nie powiódł i skończyło się na 18 km na Jasnych Błoniach. Ale po kolei.
Przyjechał Dawid do Polic i stąd ruszyliśmy autem z rowerem do Szczecina, aby z pod jego domu wystartować. Było słonecznie i dość ciepło, taka pogoda cieszy i wreszcie mogliśmy pooddychać świeżym powietrzem. Hmmm, trudno mówić w Szczecinie o świeżym powietrzu, ale wkrótce opuściliśmy miasto i jechaliśmy leśnymi drogami. Byłam zachwycona trasą, ale jednocześnie rozczarowana szczecińską Gubałówką, którą mijaliśmy. Jakaś taka zaniedbana, nie tak sobie wyobrażałam miejsce zimowych sportów mieszczuchów, którym za daleko do prawdziwych stoków. Na zboczu leżały jeszcze płaty śniegu, choć wszędzie dokoła zaczyna zielenić się przyroda.
Chwila postoju przy strumyku zwanym Osówką i jedziemy dalej. Dawid pokazuje mi swoje ulubione i faktycznie urocze miejsce i nawet pstryka mi fotkę ;)
Pedałujemy rano, bo już za chwilę, już za chwileczkę czeka nas ognisko i pieczenie kiełbasek. Dawid zaopatrzył nas w prowiant, jak zawsze zadbał o najdrobniejsze szczegóły, aby nam było przyjemnie.
Dojeżdżamy do Polany Harcerskiej, na której dość sporo ludzi. Nie dziwimy się, przecież jest tak przyjemnie. Ognisko pod daszkiem już płonie, zadbała o to młodzież racząca się kiełbaskami i piwem, a my dinozaury (Dawid śmie nas nawet nazywać mamutami ;) dosiadamy się na troszkę.
Są nawet gotowe kijki, więc śmiało nabijamy po dwie kiełbaski a Dawid wyciąga z plecaka te "najdrobniejsze szczegóły".
Kiełbaski są naprawdę pyszne, przypiekam je w ogniu i nagle... jedna ląduje w ognisku. Słyszę urocze buuuu z ust naszych tymczasowych towarzyszy ale ja ze śmiechem ratuję sytuację i wyciągam kiełbaskę z popiołu. Chyba jest jeszcze smaczniejsza, trochę chrzęści między zębami ale czy właśnie o to nie chodzi? Dawid co prawda mnie ostrzegał, i twierdzi, że go nie słucham. Słucham go a jakże, nawet nie wie jak bardzo.
Po obfitej uczcie jedziemy dalej. Zażądałam, żebyśmy pojechali do Parku Kasprowicza i na Jasne Błonia bo mam ochotę wreszcie zobaczyć słynny kobierzec krokusów. Plany, jak pisałam wcześniej były trochę inne, ale dochodzimy do wniosku, że jest trochę późno i nie damy rady jeszcze pojechać do Skarbimierzyc. Ale innym razem bardzo chętnie tam pojadę.
Poza tym słońce trochę zaszło i powiało chłodem. Zatem meta to Jasne Błonia, gdzie siadamy na wolnej ławczce i w milczeniu odpoczywamy...
Przyjechał Dawid do Polic i stąd ruszyliśmy autem z rowerem do Szczecina, aby z pod jego domu wystartować. Było słonecznie i dość ciepło, taka pogoda cieszy i wreszcie mogliśmy pooddychać świeżym powietrzem. Hmmm, trudno mówić w Szczecinie o świeżym powietrzu, ale wkrótce opuściliśmy miasto i jechaliśmy leśnymi drogami. Byłam zachwycona trasą, ale jednocześnie rozczarowana szczecińską Gubałówką, którą mijaliśmy. Jakaś taka zaniedbana, nie tak sobie wyobrażałam miejsce zimowych sportów mieszczuchów, którym za daleko do prawdziwych stoków. Na zboczu leżały jeszcze płaty śniegu, choć wszędzie dokoła zaczyna zielenić się przyroda.
Chwila postoju przy strumyku zwanym Osówką i jedziemy dalej. Dawid pokazuje mi swoje ulubione i faktycznie urocze miejsce i nawet pstryka mi fotkę ;)

Przy Osówce© Agnes
Dojeżdżamy do Polany Harcerskiej, na której dość sporo ludzi. Nie dziwimy się, przecież jest tak przyjemnie. Ognisko pod daszkiem już płonie, zadbała o to młodzież racząca się kiełbaskami i piwem, a my dinozaury (Dawid śmie nas nawet nazywać mamutami ;) dosiadamy się na troszkę.

Na Polanie Harcerskiej© Agnes

Zacny trunek© Agnes

Smaczne kiełbaski© Agnes
Poza tym słońce trochę zaszło i powiało chłodem. Zatem meta to Jasne Błonia, gdzie siadamy na wolnej ławczce i w milczeniu odpoczywamy...