Lecący żuraw

Czwartek, 14 kwietnia 2016 · Komentarze(3)
Kategoria Niemcy
Uczestnicy
Jak to w sobotę, czas wolny, więc wybieramy się z Dawidem na rowerki. Niebo zachmurzone, ale nie jest źle. Jak najczęściej bywa Dawid przyjechał po mnie i znów ten sam rytuał, czyli pakowanie rowerów do auta i jedziemy do Kołbaskowa. Po drodze zaczyna kropić, Dawid wróży z kropek na szybie czołowej, że może być gorzej, ale ja uspokajam swojego wróżbitę, że pewnie na tych kropkach się skończy.
W Kołbaskowie parkujemy i wsiadamy na nasze jednoślady. Mijamy zieleniące się pola, gdy nagle w euforii pokazuję Dawidowi stado żurawi. Wspaniale to wygląda, Dawid stara się szybko uwiecznić to na zdjęciu. Coś tam zamarudził i znudzone czekaniem ptaki... poszły sobie. Widać tylko w oddali "peryskopy" czy ich główki, do zdjęcia się nie nadają. Ale się śmiałam z Dawida!
Miało być stado żuirawi © Agnes
Przy okazji jednak pochwaliłam jego nowiutki pokrowiec na aparat fotograficzny, już nie musi go taszczyć w reklamówkach z Lidla czy w torbie na piwo. W końcu to torba-lodówka na piwo. Oddajmy cesarzowi co cesarskie a Bogu co boskie. Tak mi się jakoś dziwnie skojarzyło...
W drodze © Agnes
Kierujemy się na Szlak Orła Bielika, jest to szlak rowerowy. Wjeżdżamy w bajkowy las. choć pełen wyrębu. Wygląda to raczej nieciekawie, zwalone drzewa, gałęzie... jakby tornado przeszło. Dawid twierdzi, że PIS dorwał się do lasu, zamiast je chronić - wycina.
Mży i Dawid ciągle powtarza, żebyśmy wracali do samochodu i do domu, ale ja się nie poddaję i dzięki mnie jedziemy dalej. Niestety, przed nami spore wzniesienie ale ja mam mroczki przed oczami i prowadzę rower pod górę a mój towarzysz dzielnie pedałuje i zdobywa szczyt!! Brawo!!
Chwila oddechu i możemy jechać dalej. Dawid upiera się, żeby wracać, ale ja stanowczo protestuję! Nie! Przede mną Gryfino i obiecana pizza ;)
Dojechaliśmy do wsi Pargowo, w którym znajdują się malownicze ruiny kościółka z XIII wieku. Wieś po raz pierwszy wzmiankowana w 1240 r. Do miejscowości prowadzi wąska asfaltowa droga, która we wsi obsadzona jest starymi dębami. W Pargowie przeważają głównie stare, poniemieckie wiejskie domy. Budowla została wzniesiona z głazów narzutowych i kwadr granitowych o różnym stopniu obróbki (dokładnie obrobione są kwadry w obramieniach portali, okien i narożników). Na ścianie szczytowej świątyni zachował się herb rodziny von Blumennthal. Na szczycie wschodnim przetrwała dekoracja w kształcie dwóch blend ostrołukowych ze ślepą rozetą pośrodku.Kościół funkcjonował nieprzerwanie do 1945 r. Po II wojnie św. popadł w ruinę. To smutne rezultaty wojennej zawieruchy. Teren dookoła pokryty jest bluszczem, wkraczam tam jak do zaczarowanego ogrodu aby z bliska przyjrzeć się zrujnowanemu zabytkowi a Dawid robi zdjęcia.
Ruiny w Pargowie © Agnes
W sąsiedztwie, ale już po drugiej stronie granicy znajduje się wieś Staffelde. Tu Dawid pokazuje mi kolejną historyczną ciekawostkę - prehistoryczny kamienny kurhan. To  rodzaj mogiły w kształcie kopca o kształcie stożkowatym lub zbliżonym do półkolistego, z elementami drewnianymi, drewniano-kamiennymi lub kamiennymi, w którym znajduje się komora grobowa z pochówkiem szkieletowym lub ciałopalnym. Chcę pamiątkowe zdjęcie. I mam:
Kamienny kurhan w Staffelde © Agnes
Dojechaliśmy do mostu w Mescherin a stąd prosta droga do Gryfina i pizzy! Ale nie ma to tamto. Jeszcze zaliczamy wieżę widokową o nazwie "Lecący żuraw", z której rozciąga się malowniczy widok na lasy i rozlewiska Odry. Odczuwam lęk przestrzeni i wysokości, wieża jest naprawdę wysoka. Ale jest pięknie...
Na wieży widokowej © Agnes
No to jadymy do tej pizzerii. Droga nieznośnie się dłuży... Mijamy drugi most i wjeżdżamy do Gryfina.
Chwalę Dawida, że jest zawsze taki zorganizowany i przed wycieczką zaplanował ucztę w jednej z gryfińskich pizzerii. Jeszcze próbuję się przekomarzać co do wielkości pizzy, ale ustalamy (wspólnie??!! ;) że zamawiamy średnią. Pizza jest... przepyszna!!! Polecamy więc wszystkim Pizzerię "Na Deptaku". Przy okazji podziwiamy budowlę kościoła na rynku, jest naprawdę imponujący.
Pizza "Na Deptaku" © Agnes
Po małym obżarstwie wyruszamy w drogę powrotną aby dojechać do Mescherin. To urocza miejscowość, podziwiamy domeczki i piękne zadbane ogródeczki, klombiki, ozdoby i ogólny schludny wygląd posesji i ład. No tak, Ordnung muss sein ;)
Droga wije się przez pola, już w zeszłym roku pokonywaliśmy ją wspólnie w 30 stopniowym upale. Dawid pragnie uchwycić to piękno nas otaczające a ja wsłuchuję się w beczenie owieczek na niedalekim wzgórzu. Śmieszy mnie to, brzmi to wesoło i radośnie a Dawid patrzy na mnie z czułością...
Droga powrotna do domu © Agnes
W drodze powrotnej zaczyna znów padać i to dość mocno. Ale z uśmiechem na twarzy pokonuję kolejne kilometry. Zbliżamy się do autka. Czuję zmęczenie, ale takie pozytywne, kolejna wycieczka z moim Dawidkiem udana, pomimo pogody w kratkę...


Komentarze (3)

Wracając wczoraj z terenów zachodnich zapomniałem o kamiennym kurhanie,przypomniałem sobie dopiero za Gryfinem ale będzie po co wrócić.

strus 16:11 wtorek, 19 kwietnia 2016

Oboje literacko, moim zdaniem uroczo opisujecie swoje wycieczki - nie ukrywam, że są dla nas zachętą do odwiedzenia opisywanych okolic, nie wyłączając gryfińskiej pizzerii z tym, że w swoich wycieczkach nie poslugujemy się autem zdając się na siłę nóg i niezawodność rowerów.

jotwu 18:43 piątek, 15 kwietnia 2016

Wycieczka naprawdę ciekawa była i opis bardzo fajny, a kolejne dwie ciekawe wycieczki niebawem przed nami.

davidbaluch 13:23 czwartek, 14 kwietnia 2016
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iaiwr

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]