Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:27.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:07
Średnia prędkość:12.76 km/h
Maksymalna prędkość:28.00 km/h
Suma kalorii:720 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:13.50 km i 1h 03m
Więcej statystyk

Czerwony październik

Sobota, 31 października 2015 · Komentarze(5)
Kategoria Police
Dziś ostatni dzień października. Jest pięknie, ciepło i bardzo słonecznie. A ponieważ sobota, nie zastanawiałam się długo, tylko zaraz po zakupach wskoczyłam na mój rower. Nie myślałam nad trasą, jechałam jak mnie koła powiozą. Ruch na ulicy wzmożony, w końcu jutro święto. Mijałam ludzi spieszących na pobliski cmentarz, często używając dzwonka bo, pomimo, że to droga dla pieszych i rowerów, piesi przywłaszczyli sobie dziś każdy centymetr chodnika. 
Minęłam wjazd na cmentarz przy ul. Tanowskiej i pomknęłam dalej. Dziś minęło mnie kilku rowerzystów, w końcu grzech nie skorzystać z tak cudownej aury. 
Jadąc sobie raz szybciej, raz całkiem niespiesznie, rozmyślałam o tym i o owym... Kiedy poczułam lekkie zmęczenie w nogach i ten wiatr we włosach, nic mi do szczęścia dziś nie było potrzebne. Czułam się wolna, szczęśliwa... Podziwiałam widoki, puste zaorane pola, kolorowe drzewa. Barwy czerwone, brązowe, żółte. Już niedługo wszystkie liście spadną i krajobraz zrobi się smutny. Ale jeszcze cieszy oczy. I ten zapach... Zapach jesieni... Szkoda, że nie można w blogu możliwości umieszczenia tych jesiennych zapachów. Wracałam przez Trzeszczyn, ale pomyślałam sobie, że może przejadę sobie lasem, inaczej niż zwykle. W lesie cichutko, minął mnie jedynie jakiś lekko zawiany człowiek. Niegroźny, nawet nie zwrócił na mnie uwagi. I dobrze. W końcu dziś Halloween, ale strasznie nie jest ;)
Leśna droga © Agnes
Moja trasa znów prowadziła obok cmentarza, ale tym razem w lesie. Nawet tam ruch, samochody wjeżdżają, kwitnie handel zniczami i kwiatami, kręcą się przy bramach ludzie, w pewnym momencie poczułam się jak intruz. Ale jechałam dalej, a za płotem ludzie przy grobach swoich bliskich. Dni zadumy nad przemijaniem życia, wspomnień... Skręciłam w leśną drogę i powróciły moje wspomnienia. Piękna droga otoczona równiutko posadzonymi drzewami buczyny, tam w latach podstawówki odbywały się biegi w ramach lekcji wychowania fizycznego.
Leśny dukt © Agnes
Niedaleko jest moja szkoła podstawowa, niedaleko też blok, w którym kiedyś mieszkałam z rodzicami i bratem. To były fajne czasy. Nie było gimnazjów, dzieci były inne. Podwórka pełne dzieci, często bawiliśmy się w tym lasku.
Wracałam przez osiedle, na którym spędziłam część swojego dzieciństwa i dalej wskoczyłam znów na drogę dla rowerów aby dojechać do dzieci. Obiad trzeba zrobić dla moich głodomorków. A jaka radość, że jednak w końcu, pomimo licznych obowiązków, udało mi się pojeździć na rowerze. Szkoda tylko, że samotnie...
Moja trasa

W nieznane...

Sobota, 10 października 2015 · Komentarze(4)
Kategoria Niemcy
Uczestnicy
Poprzedni tydzień spędziłam w Niemczech, a dokładnie w Leverkusen u rodziny Dawida. W tej części Niemiec, a konkretnie w Westfalii jeszcze nie byłam, więc okolica było dla mnie całkowicie nieznana. Miasto inne niż Police, zupełnie inne niż Szczecin, więc ciekawiło mnie bardzo. Zawsze to nowe kąty, ludzie, architektura. Leverkusen to znane na całym świecie miasto przemysłowe, z którego wywodzi się międzynarodowy koncern chemiczno-farmaceutyczny Bayer AG. Ale Leverkusen to znacznie więcej – to miasto, w którym można doskonale wypocząć, pięknie położone u podnóża Bergisches Land, miasto, w którym wielkomiejska atmosfera tętniącej życiem metropolii przeplata się z małomiasteczkową sielanką.
Nie zabrałam swojego roweru, siostra Dawida użyczyła mi swój bicykl. Jechało się na nim niezwykle przyjemnie, miał 7 przerzutek, bardziej miękkie siodełko i wyżej kierownicę niż ma mój rower. 
No to jedziemy. W planach jest Zamek Morsbroich w którym chętnie ślubują młode pary. Akurat była sobota, więc wszędzie pozowały do zdjęć pary młode. Doskonałym elementem dekoracji do pamiątkowych zdjęć była fontanna vis a vis budynku.
W Morsbroich, pięknym pałacu myśliwskim oddalonym zaledwie kilometr od centrum miasta, mieści się także Miejskie Muzeum Sztuki Współczesnej (Städtisches Museum für Moderne Kunst). Jego zbiory obejmują ponad 400 dzieł z zakresu malarstwa i sztuk plastycznych oraz około 5000 grafik. Ekspozycje czasowe są poświęcone takim twórcom, jak Josef Beuys, Gerhard Richter, Andy Warhol, Günther Uecker czy Yves Klein. Ogród Japoński (Japanischer Garten) przy pałacu jest o każdej porze roku oazą spokoju i piękna dla każdego. Podobno niektórzy przyjeżdżają do Leverkusen właśnie ze względu na Ogród Japoński – jest tak piękny.
Przed zamkiem Morsbroich © Agnes
Gdy stwierdziliśmy, że w naszych strojach rowerowych nie bardzo pasujemy do otaczającego nas eleganckiego towarzystwa, zaproponowałam, że może zwiedzimy park, ale Dawid stwierdził, że woli jeździć po mieście. No to wsiadamy na rowery i jedziemy dalej przed siebie.
Fantastyczne jest to, że wszędzie są drogi dla rowerów. Czuję się bezpiecznie, mogąc przez miasto jechać na rowerze, większość drogi jest wydzielona z chodnika dla pieszych.
Mijamy znany stadion BayArena i choć nie jestem jakimś wielkim kibicem piłki nożnej ale zdjęcie przed stadionem niemieckiego klubu piłkarskiego Bayern Leverkusen założonego w 1904 r. uważam za obowiązkowe ;)
BayArena © Agnes
Jedziemy też obok Calevornii, fantastycznego kompleksu basenowego. Tam, dzień wcześniej zażywałam kąpieli w solance, jakuzzi i nawet kilka razy zjechałam dłuuugaśną zjeżdżalnią, mając serce w żołądku :))
Po drodze zatrzymujemy się przy markecie tureckim Antalya Markt. Zostaję z rowerami przed sklepem, a Dawid znika na dobrych kilkanaście minut ale wraca z miną kota, który spił słodką śmietankę. W ręce dumnie niesie dwa pudełka tureckiej herbaty i przyprawę do potraw, niedostępną raczej w Polsce. Wszystkim się ze mną podzielił. 
Jedziemy jeszcze kolejne kilometry i dojeżdżamy do Grossen Silbersee, jeziora z trawiastą i piaszczystą plażyczką i ławeczkami. O tej porze roku, plaża jest opustoszała, ale już sobie wyobraziłam, jak latem mieszkańcy Leverkusen spędzają tu wolny czas. Zatęskniłam za latem...
Nad Wielkim Srebrnym Jeziorem © Agnes
I wracamy. Jedziemy w stronę dworca kolejowego w Opladen i znów odkrywamy, jak różnorodna jest architektura miasta. Nie tylko same bloki.
Na jednej z ulic Leverkusen © Agnes
W domu, w którym goszczę się, trzeba zrobić obiad bo zbliża się pora obiadowa. A po drodze robimy zakupy w Aldi, tzn. ja znów czekam na Dawida przed sklepem, pilnując rowerów. Obserwuję sobie w tym czasie ludzi wchodzących i wychodzących ze sklepu. Ciekawa różnorodność etniczna. 
I koniec wyprawy. A jutro niedziela, powrót do domu i obowiązków...
Trasa